Cześć. Wiem, dawno nie pisałam. Przede wszystkim dokuczał mi brak czasu i weny. Ale dziś tak sobie usiadłam... i wreszcie mi się udało przełamać. Mam nadzieję, że wena, tętniąca w moich żyłach i skłaniająca palce i umysł do pisania przetrwa długi czas, żebym mogła zrealizować zamówienia i wszystkie inne pomysły, które kotłują mi się od wczoraj po głowie ^^
Sharri, to dla Ciebie ;)
Anime: Soul Eater
P.S. Przywróciłam ostatnio do życia blog http://grayxnatsu-love-paradise.blogspot.com (chociaż na razie nic jeszcze do niego nie dopisałam XD) i może zauważyliście, że powstał nowy blog http://opowiadania-z-fairy-tail.blogspot.com na którym jak na razie zamieszczam dwa opowiadania ^^" Potem dojdą kolejne xD
Sharri, to dla Ciebie ;)
Anime: Soul Eater
P.S. Przywróciłam ostatnio do życia blog http://grayxnatsu-love-paradise.blogspot.com (chociaż na razie nic jeszcze do niego nie dopisałam XD) i może zauważyliście, że powstał nowy blog http://opowiadania-z-fairy-tail.blogspot.com na którym jak na razie zamieszczam dwa opowiadania ^^" Potem dojdą kolejne xD
Soul pogrążył się w myślach. Ostatnio działo
się z nim coś złego. Nie rozumiał sam siebie i czuł, że powinien z kimś o tym
porozmawiać. Odpowiednią do tego osobą była Maka. Siedziała teraz tuż obok i
uczyła się na kolejny egzamin, maksymalnie skupiona. On sam nie miał do tego
głowy.
- Maka? – zagadnął. – Jakie to uczucie… zakochać się?
Dziewczyna z trudem oderwała spojrzenie od notatek. Wyraźnie nie spodziewała się takiego pytania, dlatego przez moment tylko mu się przyglądała, zbita z tropu. Po głębszym przemyśleniu sprawy, postanowiła przerwać cisze jaka zapadła po pytaniu zadanym przez Soula.
- To jest tak, że nie możesz wyrzucić z myśli ukochanej osoby, choćbyś bardzo się starał. Nie dostrzegasz jej wad, usprawiedliwiasz, gdy zrobi coś źle. Cierpisz, gdy zrani cię jakimś słowem lub czynem… i to boli nawet bardziej niż coś, czym rani cię ktokolwiek inny. Najgorzej jest jednak, gdy ktoś nie odwzajemnia twojego uczucia. Wtedy jesteś rozerwany między desperackim pragnieniem zapomnienia… a chęcią przebywania z tym kimś bez przerwy. Miłość jest straszna, ale i piękna jednocześnie. To trudne uczucie. – Uśmiechnęła się z lekkim smutkiem.
Prawda była taka, że kochała Soula, ale dostrzegała też, że on jest zainteresowany kimś zupełnie innym, choć nie była pewna, kim takim. Dlatego nic nie mówiła.
Chłopak na nowo pogrążył się w myślach. Musiał przyznać Mace rację we wszystkim, co powiedziała. Jakkolwiek bardzo by chciał, nie potrafił wypędzić z myśli tej jednej, jedynej osoby… ale miał przeczucie, że ta miłość jest toksyczna. Że nie powinna w ogóle mieć miejsca. Dlatego wciąż się wahał.
W końcu odetchnął głęboko i postanowić zadać pytanie, na które odpowiedź tak bardzo bał się uzyskać…
- Maka? A można kocha kogoś… kto jest tej samej płci? – mówił cicho. Zamknął oczy. Bał się, że przyjaciółka go wyśmieje, ale tak się nie stało. Odważył się na nią spojrzeć, gdy długo milczała.
Dziewczyna była w szoku, to prawda… ale pytanie jej w żaden sposób nie obrzydziło, nie zaalarmowało.
- Ja… nie spodziewałam się, że zapytasz właśnie o to. Uważam, że raczej można. Miłość nie wybiera, Soul. Pokochałeś chłopaka, jak sądzę... ale to nie powód do wstydu – odpowiedziała powoli, uważnie cedząc słowa.
Nie spuszczał z niej spojrzenia, jakby chciał się przekonać, że mówiła poważnie, że nie powiedziała tego tylko po to, aby go uspokoić. W jej wzroku zobaczył jedynie akceptację.
- Dziękuję, Maka. Chyba muszę się przewietrzyć – powiedział, a potem wstał i ruszył do drzwi. Nie zatrzymała go. Rozumiała, że musiał pobyć sam.
***
Soul kręcił się bez celu po mieście. Nadal miał mnóstwo wątpliwości. Chciałby pobiec do BlackStara i wykrzyczeć mu swoje uczucia w twarz, ale wiedział, że jakby tylko go zobaczył… stchórzyłby. Nie był pewien, czy chłopak darzy go podobnym uczuciem. Tyle czasu ze sobą przebywali, przyjaźnili się jak mało kto i byli strasznie ze sobą zżyci. I w końcu Soul wpadł po same uszy. Nie spodziewał się, że miłość podejdzie i pieprznie go w głowę z taką mocą.
Wiedział, że większość chciała, aby on i Maka byli razem. Dotarła do niego niejedna plotka z ich udziałem. Czasami nawet by chciał pokochać Makę. Wtedy nie miałby tylu problemów… a uczucie do BlackStara mogło zapoczątkować wiele nieporozumień, utratę znajomych, powszechną pogardę… Nie miał pojęcia, jak ludzie to przyjmą. Z tego, co wiedział… nie było żadnego homoseksualisty w tym mieście, chyba że się ukrywali.
- Może lepiej byłoby zachować to dla siebie? – mruknął do siebie pod nosem. Westchnął cicho i ruszył dalej, patrząc pod nogi. Czasami kopał jakiś większy kamyk, dając tym samym wyraz frustracji.
- SOUL! ZACZEKAJ! – dobiegł go krzyk, dochodzący gdzieś z boku.
Chłopak automatycznie popatrzył w tamtym kierunku i dostrzegł biegnącego ku niemu BlackStara. W ogóle nie wyglądał na zasapanego. Szczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
Kochany, pełny życia kretyn, pomyślał białowłosy i zatrzymał się, by na niego poczekać. Przecież nie mógł tak po prostu zignorować przyjaciela. To byłoby nad wyraz podejrzane.
Wreszcie chłopak go dogonił i zatrzymał się. Lekko zgiął kolana i oparł o nie ręce, pochylając się. Musiał złapać oddech, bieg jednak ociupinkę go zmęczył. Po dłuższej chwili wyprostował się i uśmiech na nowo rozświetlił jego twarz.
- Chodź na mostek! Ten w lesie! Mam ochotę na porządny trening. – Zaśmiał się głośno, założył ręce za głowę i ruszył we wskazanym przez siebie kierunku.
- A skąd wiesz, czy nie miałem czasami innych planów? – Soul uniósł lekko brew do góry, lekko rozbawiony. Nie potrafił przy nim mieć złego nastroju, a wszystkie złe myśli w jednej chwil odpływały.
- Bo wyglądasz jak sierota, która nie wie, dokąd idzie – odpowiedział wesoło BlackStar i zerknął na niego kątem oka, dalej głupkowato się szczerząc.
- Phh… kretyn – skwitował chłopak i przewrócił oczami, co spotkało się z wybuchem śmiechu ze strony jego towarzysza.
***
Bardzo szybko dotarli na miejsce. Soul stanął przy barierce mostu i zapatrzył się na strumyk, leniwie płynący pod nimi. Słońce świeciło, rozświetlając okolicę i nadając jej jeszcze cudowniejszy wygląd. Mimowolnie uśmiechnął się. Lubił tu przychodzić w taką pogodę. O dziwo, BlackStar przystanął obok niego. Ten zwykle tryskający energią chłopak, u którego przyjaciele podejrzewali ADHD… po prostu spokojnie stał, raz patrząc na wodę, raz na las… ale unikał patrzenia na niego.
- Coś się stało? – zaryzykował pytanie.
- Wiem, że lubisz to miejsce – zaczął niebieskowłosy. – Wiem też, że ostatnio jesteś nieobecny myślami i czasami przy mnie rumienisz się jak baba. Nie jestem aż tak głupi, jak sądzisz, Soul. – Dopiero teraz na niego spojrzał, ze spokojnym zdecydowaniem.
Nie odpowiedział. Stał tam, oniemiały, z szybko bijącym sercem. Zauważył? Ale… to niemożliwe, ugh… Czyżby zamierzał właśnie tera powiedzieć, żeby się od niego odczepił? Ale w takim razie po co przyprowadzał go tutaj?
Natłok myśli nie pozwalał mu racjonalnie myśleć. Zacisnął palce na barierce i po prostu bezmyślnie patrzył na BlackStara.
- Soul, muszę ci powiedzieć, że też ostatnio dużo myślałem. Może to, co teraz powiem wydaje ci się wręcz niewiarygodne… ale właśnie ryzykuję. Ryzykuję, cholera, wszystko. Reputację, przyjaźń… wszystko. – Nagle spoważniał. – Może lepiej jak przekażę ci to, co chcę powiedzieć… gestem. Słowa nie są moją mocną stroną, co sam zdążyłeś już zauważyć. – Pochylił się nad nim i po krótkiej chwili wahania przywarł ustami do ust Soula.
Białowłosy początkowo zamarł, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. To nie mogło dziać się naprawdę… a jednak. Jasna cholera, to było PRAWDZIWE!
Wtem oprzytomniał. Musiał mu pokazać, że również chce zaryzykować. Oddał nieśmiały pocałunek, który zerwali dopiero po kilku długich minutach.
BlackStar się uśmiechał, na nowo pełen energii i radości. Na ten widok Soul poczuł, że jego usta same rozciągają się w uśmiechu. Poczuł, że będzie warto… i za nim w świecie nie pozwoli, aby ludzie zniszczyli to, co właśnie rozkwitało między nim i jego ukochanym. Nigdy w życiu.
- Maka? – zagadnął. – Jakie to uczucie… zakochać się?
Dziewczyna z trudem oderwała spojrzenie od notatek. Wyraźnie nie spodziewała się takiego pytania, dlatego przez moment tylko mu się przyglądała, zbita z tropu. Po głębszym przemyśleniu sprawy, postanowiła przerwać cisze jaka zapadła po pytaniu zadanym przez Soula.
- To jest tak, że nie możesz wyrzucić z myśli ukochanej osoby, choćbyś bardzo się starał. Nie dostrzegasz jej wad, usprawiedliwiasz, gdy zrobi coś źle. Cierpisz, gdy zrani cię jakimś słowem lub czynem… i to boli nawet bardziej niż coś, czym rani cię ktokolwiek inny. Najgorzej jest jednak, gdy ktoś nie odwzajemnia twojego uczucia. Wtedy jesteś rozerwany między desperackim pragnieniem zapomnienia… a chęcią przebywania z tym kimś bez przerwy. Miłość jest straszna, ale i piękna jednocześnie. To trudne uczucie. – Uśmiechnęła się z lekkim smutkiem.
Prawda była taka, że kochała Soula, ale dostrzegała też, że on jest zainteresowany kimś zupełnie innym, choć nie była pewna, kim takim. Dlatego nic nie mówiła.
Chłopak na nowo pogrążył się w myślach. Musiał przyznać Mace rację we wszystkim, co powiedziała. Jakkolwiek bardzo by chciał, nie potrafił wypędzić z myśli tej jednej, jedynej osoby… ale miał przeczucie, że ta miłość jest toksyczna. Że nie powinna w ogóle mieć miejsca. Dlatego wciąż się wahał.
W końcu odetchnął głęboko i postanowić zadać pytanie, na które odpowiedź tak bardzo bał się uzyskać…
- Maka? A można kocha kogoś… kto jest tej samej płci? – mówił cicho. Zamknął oczy. Bał się, że przyjaciółka go wyśmieje, ale tak się nie stało. Odważył się na nią spojrzeć, gdy długo milczała.
Dziewczyna była w szoku, to prawda… ale pytanie jej w żaden sposób nie obrzydziło, nie zaalarmowało.
- Ja… nie spodziewałam się, że zapytasz właśnie o to. Uważam, że raczej można. Miłość nie wybiera, Soul. Pokochałeś chłopaka, jak sądzę... ale to nie powód do wstydu – odpowiedziała powoli, uważnie cedząc słowa.
Nie spuszczał z niej spojrzenia, jakby chciał się przekonać, że mówiła poważnie, że nie powiedziała tego tylko po to, aby go uspokoić. W jej wzroku zobaczył jedynie akceptację.
- Dziękuję, Maka. Chyba muszę się przewietrzyć – powiedział, a potem wstał i ruszył do drzwi. Nie zatrzymała go. Rozumiała, że musiał pobyć sam.
***
Soul kręcił się bez celu po mieście. Nadal miał mnóstwo wątpliwości. Chciałby pobiec do BlackStara i wykrzyczeć mu swoje uczucia w twarz, ale wiedział, że jakby tylko go zobaczył… stchórzyłby. Nie był pewien, czy chłopak darzy go podobnym uczuciem. Tyle czasu ze sobą przebywali, przyjaźnili się jak mało kto i byli strasznie ze sobą zżyci. I w końcu Soul wpadł po same uszy. Nie spodziewał się, że miłość podejdzie i pieprznie go w głowę z taką mocą.
Wiedział, że większość chciała, aby on i Maka byli razem. Dotarła do niego niejedna plotka z ich udziałem. Czasami nawet by chciał pokochać Makę. Wtedy nie miałby tylu problemów… a uczucie do BlackStara mogło zapoczątkować wiele nieporozumień, utratę znajomych, powszechną pogardę… Nie miał pojęcia, jak ludzie to przyjmą. Z tego, co wiedział… nie było żadnego homoseksualisty w tym mieście, chyba że się ukrywali.
- Może lepiej byłoby zachować to dla siebie? – mruknął do siebie pod nosem. Westchnął cicho i ruszył dalej, patrząc pod nogi. Czasami kopał jakiś większy kamyk, dając tym samym wyraz frustracji.
- SOUL! ZACZEKAJ! – dobiegł go krzyk, dochodzący gdzieś z boku.
Chłopak automatycznie popatrzył w tamtym kierunku i dostrzegł biegnącego ku niemu BlackStara. W ogóle nie wyglądał na zasapanego. Szczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
Kochany, pełny życia kretyn, pomyślał białowłosy i zatrzymał się, by na niego poczekać. Przecież nie mógł tak po prostu zignorować przyjaciela. To byłoby nad wyraz podejrzane.
Wreszcie chłopak go dogonił i zatrzymał się. Lekko zgiął kolana i oparł o nie ręce, pochylając się. Musiał złapać oddech, bieg jednak ociupinkę go zmęczył. Po dłuższej chwili wyprostował się i uśmiech na nowo rozświetlił jego twarz.
- Chodź na mostek! Ten w lesie! Mam ochotę na porządny trening. – Zaśmiał się głośno, założył ręce za głowę i ruszył we wskazanym przez siebie kierunku.
- A skąd wiesz, czy nie miałem czasami innych planów? – Soul uniósł lekko brew do góry, lekko rozbawiony. Nie potrafił przy nim mieć złego nastroju, a wszystkie złe myśli w jednej chwil odpływały.
- Bo wyglądasz jak sierota, która nie wie, dokąd idzie – odpowiedział wesoło BlackStar i zerknął na niego kątem oka, dalej głupkowato się szczerząc.
- Phh… kretyn – skwitował chłopak i przewrócił oczami, co spotkało się z wybuchem śmiechu ze strony jego towarzysza.
***
Bardzo szybko dotarli na miejsce. Soul stanął przy barierce mostu i zapatrzył się na strumyk, leniwie płynący pod nimi. Słońce świeciło, rozświetlając okolicę i nadając jej jeszcze cudowniejszy wygląd. Mimowolnie uśmiechnął się. Lubił tu przychodzić w taką pogodę. O dziwo, BlackStar przystanął obok niego. Ten zwykle tryskający energią chłopak, u którego przyjaciele podejrzewali ADHD… po prostu spokojnie stał, raz patrząc na wodę, raz na las… ale unikał patrzenia na niego.
- Coś się stało? – zaryzykował pytanie.
- Wiem, że lubisz to miejsce – zaczął niebieskowłosy. – Wiem też, że ostatnio jesteś nieobecny myślami i czasami przy mnie rumienisz się jak baba. Nie jestem aż tak głupi, jak sądzisz, Soul. – Dopiero teraz na niego spojrzał, ze spokojnym zdecydowaniem.
Nie odpowiedział. Stał tam, oniemiały, z szybko bijącym sercem. Zauważył? Ale… to niemożliwe, ugh… Czyżby zamierzał właśnie tera powiedzieć, żeby się od niego odczepił? Ale w takim razie po co przyprowadzał go tutaj?
Natłok myśli nie pozwalał mu racjonalnie myśleć. Zacisnął palce na barierce i po prostu bezmyślnie patrzył na BlackStara.
- Soul, muszę ci powiedzieć, że też ostatnio dużo myślałem. Może to, co teraz powiem wydaje ci się wręcz niewiarygodne… ale właśnie ryzykuję. Ryzykuję, cholera, wszystko. Reputację, przyjaźń… wszystko. – Nagle spoważniał. – Może lepiej jak przekażę ci to, co chcę powiedzieć… gestem. Słowa nie są moją mocną stroną, co sam zdążyłeś już zauważyć. – Pochylił się nad nim i po krótkiej chwili wahania przywarł ustami do ust Soula.
Białowłosy początkowo zamarł, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. To nie mogło dziać się naprawdę… a jednak. Jasna cholera, to było PRAWDZIWE!
Wtem oprzytomniał. Musiał mu pokazać, że również chce zaryzykować. Oddał nieśmiały pocałunek, który zerwali dopiero po kilku długich minutach.
BlackStar się uśmiechał, na nowo pełen energii i radości. Na ten widok Soul poczuł, że jego usta same rozciągają się w uśmiechu. Poczuł, że będzie warto… i za nim w świecie nie pozwoli, aby ludzie zniszczyli to, co właśnie rozkwitało między nim i jego ukochanym. Nigdy w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz