Strony

czwartek, 3 lipca 2014

42. Akashi x Kuroko, Aomine x Kise, Murasakibara x Himuro - część 1.

Cześć c; Miałam to gotowe już wcześniej, ale nie miałam dostępu do Internetu (remonty, remonty wszędzie itp.) nawet ;x
Teraz postaram się szybko wyrobić z zamówieniami. Nie będę ich pisać po kolei, jak to robiłam zawsze, tylko trochę przeplatać, żeby nikt nie był poszkodowany xd Zwłaszcza, że niektóre osoby zamawiały po kilka na raz, co mnie w sumie cieszy :D
Ostrzegam, nie wyszło mi to za dobrze xd
For you, DuSiek c;


Był piękny, grudniowy poranek. Blondwłosy chłopak stał przed centrum handlowym z wywieszonym jęzorem. Patrzył na paskudną wystawę, która w jego mniemaniu była piękna. Rozklekotane zabawki, Święty Mikołaj bez oka i renifer wyglądający jak pies – bardzo świątecznie, nie ma co. Dzieci bały się tu podchodzić. Ale nie on! On wprost pożądał tych ślicznych zabawek! Co roku dawał podobne mamie na święta. Zawsze się cieszyła. A raczej udawała, ale nie mówmy tego chłopaczkowi.
- Tee, Kise, bo ci język przymarznie do tej szyby.
Blondyn, słysząc ten głos, odwrócił się szybko w stronę, z której on dobiegał. Niestety, podczas obrotu niefortunnie zahaczył nogą o nogę i… zaliczył piękną glebę prosto na twarz.
Osobnik, który go tak wystraszył, strzelił facepalma i nie wyglądało na to, że pomoże mu wstać.
- Aominecchi! Bądź tak dobry, przestań stać jak słup i mnie podnieś – jęknął poszkodowany Kise, ale gdy domyślił się, że nie ma na co liczyć, to wstał sam, naburmuszony i cały czerwony na ryjcu.
- Czego tu szukasz? Zabawki erotyczne są tam. – Daiki wskazał na sklep obok i sugestywnie poruszył brwiami.
- Aominecchi~! Ja nie jestem takim zboczeńcem, jak ty – zaperzył się Kise i położył ręce na biodrach, chcąc pokazać, jak bardzo nim gardzi. Cóż, coś nie pykło.
- Racja. Ty jesteś gorszy – stwierdził. – Idziesz na imprezę do Akashiego? Mi się nie chce. – Zarzucił ręce za szyję i splótł ze sobą palce obu dłoni.
- Jasne, że idę! Akashicchi by nas zabił, jakbyśmy się nie zjawili! – Ryouta aż się wzdrygnął, wyobrażając sobie, jak ten straszny pederasta robi z flaków Aominecchiego śnieżki i z zaciszem rzuca nimi w przechodniów. Niezbyt miłe. I nie życzył tego temu murzynowi, gdyż… cóż, zabujał się. Już dawno temu. A ta ciota miała go w dupie, pff. Kise łudził się, że na tej imprezie czarna miłość jego życia wreszcie stawi czoła wyimaginowanym lękom i wyzna mu uczucia!

Przemilczmy to, że Aomine nie miał żadnych wyimaginowanych lęków, a jego zainteresowanie blondasem skupiało się głównie na dupie. No co? Seksowny miał ten tyłeczek, no chyba nikt nie zaprzeczy, nie?
Pierdoląc powyższe rozmyślania…
- Gówno mnie to obchodzi – odparł zwięźle mudżyn, wykazując się wielkim zainteresowaniem sprawą.
- Hee?! No weź! Chcesz zginąć?! – Kise pisnął niemęsko, iście przerażony.
- Ta. A ty zginiesz ze mną, bo też się tam nie zjawisz – orzekł stanowczo Daiki, mając w planach pójście do baru ze striptizem i namówienie na niego Kise. To lepsze, niż siedzenie z tymi wszystkimi zjebani z Pokolenia Cudów i nie tylko. Wiedział, że Murasakibara przyprowadzi Himuro, z którym zawsze ruchał się po kątach. Wtedy, gdy nie jadł słodyczy, oczywiście. Akashi zaś owinął sobie Kuroko wokół małego palca i… też ruchał go po kątach. W sumie tylko Aomine nie miał kogo ruchać, więc postanowił zakręcić się przy blond seksi dupie, zwanej też Kise.
- Pogrzało cię! – Ryouta odskoczył w bok, co skończyło się tym, że jako ciota pośliznął się na lodzie i zaliczył glebę na tyłek. Kolejną.
Daiki – wykazując się wielką empatią – olał to i szedł dalej, wyraźnie znudzony.
- Ja idę do Akashicchiego~! – krzyknął za nim Kisiak, który właśnie podnosił się z gleby. Teraz już był cały mokry i czuł, że odmarza mu całe ciało. Pora wracać do domu. – Ale najpierw do domu! A potem po ostatni prezent! – dodał, nieświadomy tego, że jego towarzysz przestał go słuchać gdzieś przy „ja idę”.
- Dobra, wpadnę po ciebie o ósmej! – odkrzyknął mu i nawet się nie odwracając, hasał sobie dalej.
***
- Przestań jeść! To słodycze na imprezę! – Himuro wyrwał z ręki fioletowowłosego dryblasa nieotwarty jeszcze batonik.
- Oddaaaj~! – jęknął tamten, próbując dostać słodkość w swą wielką łapę. I zapewne by mu się to udało, gdyby jego towarzysz nie ugryzł go w palec.
- Ał! Jesteś głupi! – Murasakibara zmierzył go spojrzeniem zimnym jak sopel w gaciach, czy coś. Ach, te zimowe, nieudane porównania… No nic. To nieważne~!
- Sam jesteś głupi, Murasiu. Tłumaczyłem ci ze sto razy, że akurat TYCH słodyczy nie wolno ci tykać. – Himuro skrzyżował ręce na piersi i przybrał poważny wyraz twarzy, starając się wyglądać groźnie, co mu nie wyszło, ale to się wytnie.
- No ale dlaczego? – Wielkolud wstał, górując teraz nad swym chłopakiem. Znów sięgnął po batonik, więc Himuro powziął za cel… zwianie ze wszystkimi słodyczami. Tak też uczynił.
Niestety, coś nie pykło – nie zauważył, że szklane drzwi balkonowe są zamknięte… i w nie przedzwonił, rozlewając się na nich, jak alkohol na blacie (Boże, cóż za twórcze porównania dziś do główki przychodzą). W wyniku całego zabiegu, słodycze wypadły na podłogę.
Murasakibara – bardzo przejęty losem ukochanego – zabrał się za jedzenie, uradowany. Na szczęście wszystko było jeszcze w opakowaniach, inaczej z podłogi by nie ruszył. Może był uzależniony, jak ćpun od amfy, ale aż tak na banię mu nie dogrzało.
- Nie. Odzywam. Się. Do. Ciebie. I. Nigdzie. Dziś. Nie. Idę! – wkurzony Himuro sprzedał fiotetowowłosemu plaskacza i zwiał sobie do sypialni, aby zatopić smutki w pościeli. Czasem się zastanawiał, czemu w ogóle jest z tym gorylem, któremu tylko żarcie w głowie. A i tak nie tył! Co on, tasiemca ma?! Uch!
***

- Akashi.
Nic.
- Akashi.
Nic.
- Akashi.
- Co, kurwa? – warknął zapytany, który właśnie próbował rozkminić, co dostał pod choinkę od swojego chłopaka. To coś miało kształt nożyczek. Ciekawe… Może to nożyczki?! Oby. Tamte poprzednie mu się stępiły i to było nie fajne, bo nie miał już czym straszyć ludzi.
- Chciałem zapytać, dlaczego dałeś mi w prezencie kajdanki. Przecież mi niepotrzebne. – Standardowy poker face Kuroko i jego obojętny ton głosu w tej chwili akurat rozśmieszyły największego stratega Pokolenia Cudów.
- Ale MI potrzebne. Mogę je wypróbować, co nie? – Uśmiechnął się jak pedofil na widok dziecka.
- Wiem, że chcesz przez to powiedzieć „i tak cię przelecę” – stwierdził Tetsuya, oczywiście mając rację.
- Ta. Znając tamtych niepunktualnych palantów, przyjdą dopiero za jakąś godzinę, zamiast za pół, więc mamy spoooro czasu. – W różnokolorowych oczach Seijuro pojawił się złowróżbny błysk.
Kuroko nic na to nie powiedział, dalej miał tą samą, co zawszę minę. Cóż za entuzjazm, drodzy państwo~!
A pół godziny później…
- Weź chociaż jęknij, głąbie. – Akashi już się wkurwiał.
Ruchanie Kurosza było tak wielkim wyzwaniem, jak pójście z buta na drugi koniec kraju. Tetsu nawet wtedy nie okazywał emocji. Tylko czerwona, spocona twarz i zmęczenie – to było widać. Ale… zero emocji! A Akahi lubił, gdy ludzie je okazywali. Chyba dlatego, że niebieski glut był dla niego wyzwaniem, w końcu wpadł po uszy i się zakochał. No ale się nie przyzna. Wielki Seijuro sprosta każdemu wyzwaniu! Jakiekolwiek by nie było!
- Jęk? – jęknął Kuroko, próbując pokazać, że to, co robią, mu się podoba. No bo podobało. Lubił, jak Akashi go pieprzył, ale z przyzwyczajenia nie potrafił niczego po sobie pokazać. Skrzywienie zawodowe, czy coś.
I gdy posuwający Tetsuyę chłopak już miał coś odpowiedzieć, drzwi otworzyły się i…
- JESTEŚMY! – wykrzyknął uradowany perspektywą imprezy Kise.
Murasakibara dalej wżerał słodycze i mocno trzymał przy sobie wyrywającego się Himuro.
Aomine, który stał kawałek od nich, uśmiechnął się kpiąco.
- Czyżby zawody, kto dłużej porucha? Dobra myśl, Akashi. Jednak się cieszę, że przyszedłem. – I spojrzał na Ryoutę z niebezpiecznym, szalonym błyskiem w oku.
Kuroko nie pokazał po sobie, że rusza go nagłe przybycie tych zjebów.
- Właźcie, zaraz kończymy. – Akashi tak po prostu zaprosił ich do środka.
- Moje oczy – pisnął Kise, cały zaburaczony, zawstydzony i w ogóle niewiniątko.
- Och, tam. – Muraś rozsiadł się na kanapie, sadzając sobie zdezorientowanego Himuro na kolankach. Miał wszystko w dupie.
Aomine zaś przycisnął do siebie Kisiaka.
- To co, zaczynamy zawody? – zapytał, wyczuwając zajebistą zabawę tej nocy.

3 komentarze:

  1. Nie wyszło za dobrze? NIE WYSZŁO ZA DOBRZE?! Bluźnisz, kobieto. Niech spadnie na Ciebie boska kara....! Czy coś. XD
    Jak mogło nie wyjść za dobrze, skoro cały czas miałam (i mam) banana na twarzy i co chwilę wybuchałam śmiechem?! Aż normalnie nie wiem, co cytować, bo zajebistych tekstów było dużo!
    Jednak kilka zacytuję..
    "Ryouta aż się wzdrygnął, wyobrażając sobie, jak ten straszny pederasta robi z flaków Aominecchiego śnieżki i z zacieszem rzuca nimi w przechodniów." - Nie wiem, czemu, śmieszy mnie określenie "pederasta". I ten zaciesz. XD Bardzo w stylu Akashiego. XD
    "czarna miłość jego życia" - Leżę. XD
    "Wiedział, że Murasakibara przyprowadzi Himuro, z którym zawsze ruchał się po kątach. Wtedy, gdy nie jadł słodyczy, oczywiście. Akashi zaś owinął sobie Kuroko wokół małego palca i… też ruchał go po kątach." - Kurwa, takie życiowe. XDDD
    "dodał, nieświadomy tego, że jego towarzysz przestał go słuchać gdzieś przy „ja idę”." - No bo kto by tam słuchał Kisi. XD
    "Murasiu" - przeczytałam "Marysiu". XDD Marysiakibara Atsushi.
    "Murasakibara – bardzo przejęty losem ukochanego – zabrał się za jedzenie, uradowany. Na szczęście wszystko było jeszcze w opakowaniach, inaczej z podłogi by nie ruszył. Może był uzależniony, jak ćpun od amfy, ale aż tak na banię mu nie dogrzało." - Co ja mam powiedzieć? Empatia pełną parą. XD Biedne otwarte słodycze, jak on może twierdzić, że ich nie ruszy?!
    "- Akashi.
    Nic.
    - Akashi.
    Nic.
    - Akashi.
    - Co, kurwa?" - Turlam się po podłodze, zastanawiając się czy ze śmiechu powinnam wypluć płuca. Dławię się śmiechem. XDD
    "warknął zapytany, który właśnie próbował rozkminić, co dostał pod choinkę od swojego chłopaka. To coś miało kształt nożyczek. Ciekawe… Może to nożyczki?!" - APOGEUM. Wybucham głośnym chichotem i zdycham ze śmiechu. XDDDD To mnie po prostu rozpierdoliło. :D
    "Chciałem zapytać, dlaczego dałeś mi w prezencie kajdanki. Przecież mi niepotrzebne." - Kurochin taki niedomyślny. :D
    "- Weź chociaż jęknij, głąbie. – Akashi już się wkurwiał." - Pierwsze dobicie!
    "- Jęk? – jęknął Kuroko" - Drugie, kuźwa, dobicie! XD
    "- Właźcie, zaraz kończymy. – Akashi tak po prostu zaprosił ich do środka." - Jestem martwa już całkowicie. XD
    "- Moje oczy – pisnął Kise, cały zaburaczony, zawstydzony i w ogóle niewiniątko.
    - Och, tam. – Muraś rozsiadł się na kanapie, sadzając sobie zdezorientowanego Himuro na kolankach. Miał wszystko w dupie." - Moja trumna też już jest martwa. XD
    Podsumowując: Zabiłaś mnie, moją trumnę i moje krzesło, bo w trójkę raźniej. XD
    Chcę więcej. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, to jest piękne. Tak idealnie oddalas charaktery tych postaci <3 długo szukałem tak świetnego bloga i w końcu się tutaj na niego natknąłem. A Ty Aoś bierz Kisia i do zabawy :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha padam xD Najlepsze jakie czytałam(z kilkoma wyjątkami) :3

    OdpowiedzUsuń