Strony

poniedziałek, 2 czerwca 2014

38. Kida x Mikado - część 2.

Hej, ludzie ;3
Przybywam z kolejną częścią tego dla Miko ^^
Krótkie i dziwne, ale chociaż jest xD
Przyjęłam kolejne dwa zamówienia, napiszę je szybko, ale z dodaniem będzie gorzej, bo od dziś czy tam jutra ma mnie mieć neta i nie wiem, kiedy będę miała D: Jedynie w telefonie, więc chujnia. Ale nie martwcie się i czekajcie cierpliwie, napisać na pewno napiszę i dodać dodam, tylko... nie wiem, kiedy ;c



Siedzi na ławce w parku, bawiąc się kartką papieru. Składa z niej rozmaite kształty, dopóki ta się nie rwie. Wtedy wzdycha, mnie ją w kulkę i rzuca do kosza z odległości kilku metrów. O dziwo, trafia. Nie zwraca jednak na to uwagi. Ma ważniejsze sprawy na głowie. Tak wiele myśli, tak wiele niezgodności i podtekstów…
- Kida, jesteś głupi – mruczy w końcu pod nosem i wstaje z miejsca. Wkłada ręce do kieszeni bluzy, wbija wzrok w ziemię i idzie powoli, nie spiesząc się z niczym.
Trzyma się z daleka od ludzi. Musi pomyśleć sam, w skupieniu i samotności.
A więc mnie kochasz, Mikado?
Te słowa, ten głos… prześladują go od tygodnia. Wtedy po raz ostatni widział Kidę. Ten ćwok tak po prostu go zostawił, z wielkim mętlikiem w głowie.
Gdybyś mnie kochał, ucieszyłbym się.
- A, spierdalaj! – burczy nagle Mikado. Widać po nim poirytowanie. Zawraca gwałtownie i zmierza do domu przyjaciela. Musi sobie to wszystko z nim wyjaśnić.
Prawda jest taka, że Mikado od dawna czuje coś do Kidy, ale nigdy o tym nie wspomina, bo po co? To by tylko wszystko skomplikowało, a życie obojga już i tak było wystarczająco pogmatwane.
Mikado nawet nie zauważa, że obok niego przebiega roześmiany Izaya. Oczywiście – jakby mogło być inaczej – goni go wkurzony Shizuo. Norma. Brunet nie przejmuje się tym. Brnie dalej.
Wreszcie dociera na miejsce. Puka.
- Wejść! – rozlega się znudzony głos Kidy.
Mikado wchodzi. W progu zdejmuje buty i idzie w głąb mieszkania. Nie odzywa się. Jeszcze nie. Dopiero, gdy widzi przyjaciela w małym pokoiku, siedzącego na kanapie, chrząka.
Blondyn zwraca na niego wzrok, a na jego usta od razu wypływa duży, dość głupkowaty uśmiech.
- Co cię do mnie… - zaczyna, ale Mikado nie pozwala mu skończyć. Ucisza go machnięciem ręki.
- Co miało znaczyć to, że byś się ucieszył, gdybym cię kochał? – wyrzuca z siebie, po czym całkiem opuszcza go odwaga i lekko się rumieni. Odwraca wzrok, speszony własną bezpośredniością.
Kida śmieje się cicho na ten widok.
 - Oj, Mikado… Myślałem, że to logiczne. – Wstaje z miejsca, zbliża się do kumpla i czochra mu włosy. Widać, że jest strasznie rozbawiony całą sytuacją, co jeszcze bardziej peszy Mikado.
- Nic nie jest logiczne, tępa dzido – mruczy pod nosem i odsuwa się o krok do tyłu. Mierzy Kidę wkurzonym spojrzeniem.
- Myślałem, że jest. Widocznie jesteś mało domyślny. Nie umiesz czytać znaków, głąbie, co? Ujmę to tak… Ucieszyłbym się, gdybyś mnie kochał, bo ty też nie jesteś mi obojętny. – Przy tym wyznaniu patrzy brunetowi w oczy.
Mikado jest zaskoczony. Wcześniej się tego domyślał, ale teraz wszystko już jest jasne i… cieszy się.
- G - głupek – jąka się, teraz już cały zarumieniony.
Kida tylko się śmieje. Ciągnie chłopaka w swoją stronę i mocno przyciska o swego ciała.
- Naprawdę cię kocham, Mikado – wyznaje, zadowolony.
- Ja… Ja ciebie też, Kida – słyszy odpowiedź.
A skoro już wszystko staje się jasne… Pozostaje im tylko niczego nie spieprzyć.

2 komentarze: